Typowe pytanie i nietypowa odpowiedź dziecka!

Dziś na obozie harcerskim miałem prawdziwą psychoterapię. I to w trybie przyspieszonym.

W sumie to w trybie natychmiastowym! Hahahaha..

W pracy wychowawcy i instruktora harcerskiego powinienem utrzymywać dobre relacje z dziećmi. Różnie mi to wychodzi 🙂 Ale staram się “Lecz ten dzień zapamiętam na dłuuugo”
A cała ta przygoda zaczęła się bardzo niewinnie…

W nocy, jak zazwyczaj, podał deszcz. Więc wszyscy wyszliśmy rano z namiotów troszkę zmarznięci i odczuliśmy słabe ciśnienie, ewidentnie pogoda trochę utrudniała uśmiechanie. Na kilka miesięcy przed rozpoczęciem kolejnej wakacyjnej harcerskiej przygody, kadra posiada przygotowany plan zabaw, gier, ognisk, wyjść na zwiedzanie okolicy i wycieczek np. jednodniowych do jakiegoś większego miasta, by zobaczyć najbardziej znane zabytki. Z racji, że nasz obóz jest w Jantarze na Mierzei Wiślanej, to jeździmy do Malborka, Gdańska, Gdyni, Sopotu, Gniewu, Mikoszewa, Sztutowa czy Fromborka. Mamy też oczywiście zawsze plan B- jakby nie było pogody. Choć ostatnio w Polce nad morzem to rzadkie, by padał deszcz przez większość naszego turnusu. No ale do rzeczy.

Ten dzień, o którym mowa, był planem B. Czyli trzeba było coś wymyślić na niepogodę, bo istniała szansa, że się nie rozpogodzi do wieczora. A że w tym roku obóz był pod nazwą “Krakowiacy i Górale”, tak więc postanowiliśmy, że harcerze będą robić kury… Takie urocze kolorowe kury z filcu, ozdoby wiszące  do zawieszenia na obozowej bramie. Ogólnie wyszło całkiem spoko, ale znowu zboczyłem z tematu 😀 Już wracam do naszej nietypowej dziewczynki.

Tak więc dzień rozpoczął się zwyczajnie od pobudki o 7:30 i “startowych” okrzyków wszyskich zastępów (grup mieszkających w jednym namiocie). Ten kto był na obozie harcerskim wie, że mamy różne okrzyki. A my mamy taki zwyczaj, że każdy zastęp wymyśla na początku obozu swoją tematyczną nazwę i swój okrzyk, który to towarzyszy mu do końca obozu i nie chce ich opuścić… jak smród w gaciach. Wiadomo, jako kadra dobrze się bawimy, gdy ktoś wymyśli ciekawy okrzyk, który jest tak śmieszy, że nawet umarły by wstał z grobu. Tak więc, po gwizdu na pobudkę, osoby z namiotów ustawiają się przed i krzyczą swój okrzyk. Tak na poranne rozruszanie. Później przechodzimy do krótkiej 10-minutowej rozgrzewki. Prosta sprawa i dość łatwa, ale wiemy jak to jest rano, gdy ledwo co nogi z łóżka się podnosi, a co dopiero ćwiczy.

Tfuuu! Jakby to powiedział znany polityk.

Tak więc po tych karkołomnych ćwiczeniowych pajacykach, które notabene uwielbiam z rana, przechodzimy do sprzątania. Tradycyjnie trzepanie kocy, czyszczenie kanadyjek (takie harcerskie łózka polowe), wyrzucanie śmieci itp., czyli takie tam wakacyjne zabawy, które dzieci uwielbiają. Później mamy albo apel albo śniadanie. I tu przechodzimy do tematu dzisiejszego wpisu.

Idziemy sobie na śniadanie i nic nie zapowiada prawdziwego Armagedonu, który już za kilka minut się wydarzy w mojej głowie.

Stoję w kolejce po śniadanie. Biorę pyszności: bułeczki, masełka, szyneczki, Nutetellę (tak! To są obozy z tych wypasionych, gdzie jest wszystko co najlepsze), dżemiki itp. i wchodzę na stołówkę. Może to nie jest taka szkolna, którą masz teraz w pewnie głowie: stoliki, krzesła, jasne ściany, miła pani wydająca w okienku, która jak ma dobry humor to i dokładkę da jak trzeba. Stołówka to ogromny wojskowy namiot na 100 osób, wypełniony długimi stołami i ławkami,  ale jednak stołówka. Więc mijam pierwszy stolik kadry. Instruktorzy patrzą ze zdziwieniem. Ja idę do stolika dla dzieci. A co, zaszaleję!

Mówię do siebie: Zagadam do dzieci! A co, niech pomyślą, że jako oboźny mam choć trochę serca”.
No tak, zapomniałem Wam powiedzieć, że ja na obozach pełnie rolę tego czarnego charakteru- czyli jestem oboźnym. To taka fucha, że każde dziecko musi słuchać co mówię, bo zazwyczaj mówię ważne rzeczy. Gwizdek to moja druga ręka przez cały okres obozu, do tego zbiórki, musztra, baczność- spocznij. Dlatego też staram się często ocieplać tę relację. I tak właśnie myślałem o tej pogadance na stołówce.

Tak więc idę sobie do stolika, gdzie siedzą dziewczynki. Nie ukrywam- pomyślałem, że dziewczyny takie jak każde, czyli nie będzie o czym gadać, bo mają po 10- 13 lat. Ale hola hola! Nie wyobrażajcie sobie za dużo.

No więc szukam oczami miejsca dla siebie, by zjeść miło śniadania, a przy okazji podnieść morale którejś żeńskiej grupy. Wybieram pierwszy lepszy. No dobra- nie lepszy. Wybrałem stolik, gdzie bardziej mnie lubią 😀 No nic, więc siadam.

Rzucam luźne:

  • Co tam? Jak tam?- wiem, nie popisałem się za bardzo.
  • A no super, jemy- dziewczyny raczej też nie miały ochoty na pogawędki z kimś takim jak ja.

Nagle zobaczyłem błysk w oku Kasi. Dziewczyna jak każda, ale jednak nie tak do końca. Młoda kobieta, która z wyglądu przypomina mi najlepsze siatkarki świata. Jako wychowawca kolonijny z co najmniej 5-letnim doświadczeniem, widziałem już sporo dzieci i z większością kilkukrotnie rozmawiałem. Wiem kiedy dzieci są według mnie dobrze wychowane, a kiedy rozpieszczone. Kasia należy do tych dobrze wychowanych. Bardzo ciekawa osoba, jak na swój wiek. Wierzę, że osiągnie sukces w siatkówce. Więc postanawiam zadać moje ulubione pytanie. Jeszcze nie wiem co zaraz się wydarzy.

– Kim chcesz zostać w przyszłości?- rzucam luźno, bo każda odpowiedź jest dobra. I zawsze jest pretekstem do dalszej rozmowy. A że śniadanie zazwyczaj trwa 20 minut, to temat akurat na tyle wystarcza. Lecz nie tym razem.
– Chciałabym zostać człowiekiem.

Prawie się udusiłem kawałkiem bułki. W jednej chwili przeleciał mi cały świat przed oczami. Wszystkiego się spodziewałem. Myślałem, że powie: strażakiem, murarzem, lekarzem, Bartoszem Kurkiem, nawet ogrodnikiem. Ale CZŁOWIEKIEM?
Szybko więc kontratakowałem.

– Ale jak to człowiekiem?- teraz zrozumiałem kolejny raz, jak wiele można nauczyć się od dzieci.
– Chciałabym być po prostu człowiekiem. Wiele razy widzę jak ludzie biegają za wszystkim, a nie są po prostu sobą. Nie szukają szczęścia w życiu. Ja chce być człowiekiem i do tego chce być szczęśliwa- powiedziała to w całkowitym spokoju i z głosem jakby oznajmiała prawdę oczywistą.
Myśle sobie: “No nie! No po prostu nieeeee. Boże, czy Ty to widzisz?”

Ta dziewczynka ma 13 lat i właśnie dała mi do myślenia bardziej, niż warsztaty z filozofii na studiach. I włączył się we mnie Żak. Żak, który musi rozłożyć na czynniki pierwsze każdą odpowiedź. I właśnie moje śniadanie się skończyło. A w sumie to ledwo co się zaczęło.

I zacząłem myśleć nad tym co właśnie usłyszałem. Dziewczynka. 13 lat. Mówi do mnie, że w życiu chce zostać człowiekiem. Żadnym pilotem ani politykiem. Po prostu człowiekiem. 10 minut wcześniej dowiedziałem się o tym, że jakiś debil w nocy (inaczej nie umiem powiedzieć. To i tak jest delikatnie jak na mnie.) przejechał w Nicei grupę ludzi i chciał w ten sposób nawrócić ich na swojego Allaha. Przyznaj, że kontrast miałem niezły.

I zacząłem analizować. Kasia w swoim życiu chce być kimś całkowicie zwykłym. Kimś, kim powinien zostać każdy, a mimo to tak niewielu z nas zostaje. Tak niewielu z nas próbuje zostać człowiekiem! Rzucone ot tak, a co se będzie dziewczyna szczędzić (Jestem z okolic Krakowa, tu się mówi czasem “se” zamiast “się”(wiem, dziwne :)).

Pisze to patrząc przez okna i widzę jak ludzie biegną. Nie widzą nic, ale to kompletnie nic wokół siebie. Nie ważne czy po drodze jest coś ciekawego. Spieszy się im tak, że nawet butów nie mogą zawiązać. Każdy wszędzie pędzi. Nie mówię, że to złe. Ważne jest skupienie się na swoim celu. Ale ważniejsze od tego jest czerpanie radości z życia. Każdego dnia słyszymy, że gdzieś ktoś umarł, a “miał tyle spraw niedokończonych”. Kogo to obchodzi? Dla nas w “Wiadomościach” to kolejna młoda osoba, która umarła w mniej lub bardziej dziwny sposób.

Wiem, że to trochę niemiłe co napiszę. Zaraz ktoś pomyśli, że wtrącam się do Twojego życia. Ale weź człowieku zatrzymaj się na chwile! Weź 10 głębokich oddechów. I oddychaj spokojnie. Poczuj ten świat. Postaraj się być jego częścią, a nie tylko przebiegającym punktem. To prozaiczne, ale ta młoda kobieta dała mi ogromną dozę przemyśleń. Dała mi kolejne zatrzymanie się i rozważanie nad tym, co robię. Dała mi kolejny raz chwile do myślenia nad radościami mojego życia. Bo każdy ma jakieś. Nawet te drobne. A nawet i te największe. Po prostu żyjesz. I to wyróżnia Cię spośród tych, co już umarli. Żyjesz- więc możesz zmieniać wszystko na lepsze. Żyjesz- więc wszystko możesz.

 

A czy Ty chcesz zmieniać coś w swoim życiu na lepsze? Co Cie najbardziej urzekło w tym tekście? Czy chcesz więcej takich historii z życia? Napisz w komentarzu 🙂

 

Jakub Żak